Niewątpliwie duże zamieszanie w temacie spowodowała sprawa Mateusza S., który umieścił w Internecie nieprzyzwoite rysunki i napisy, popularnie określane jako hejt. To od niego pochodzi już słynne hasło „Zakaz pedałowania, homoseksualiści wszystkich krajów, leczcie się”. Mateuszowi S. został postawiony zarzut przewidujący możliwość orzeczenia kary ograniczenia wolności oraz 1,5 tys. zł grzywny albo karę nagany. Mimo uznania rysunków za nieprzyzwoite, sprawa została umorzona. Sąd Rejonowy uznał, że Internet nie jest miejscem publicznym. Sąd Najwyższy zajął jednak zupełnie inne stanowisko.
W orzecznictwie Sąd Najwyższy uznał, że Internet jest miejscem publicznym, oraz że tworzy on „pewną przestrzeń” do której każdy ma nieograniczony dostęp. Wątpliwości budzi jednak, która część Internetu może być potraktowana za przestrzeń publiczną, a która nie. Sam SN zwrócił uwagę, że dostęp do niektórych stron wymaga zalogowania się. Powstają tutaj więc wątpliwości czy mamy w takiej sytuacji do czynienia ze sferą publiczną czy też nie. W tym wypadku SN nie podaje jednego, klarownego rozwiązania. Pozostaje nam więc czekać na rozwój wydarzeń.
Przed obrazą w sieci możemy się obecnie bronić dwiema drogami – cywilną i karną. W przypadku tej drugiej, w ustaleniu danych hejtera pomaga nam policja. W przypadku sprawy karnej możemy liczyć tylko na siebie bądź na administratorów stron, którzy najczęściej nie chcą współpracować. Otrzymanie danych hejtera, tak w jednym jak i w drugim przypadku, nie jest mimo wszystko łatwe, raczej przypominając „drogę przez mękę”.
Ślepy pozew ma być rewolucją! Rozwiązanie to pozwoliłoby na złożenie pozwu bez wskazywania szczegółowych danych personalnych sprawcy. Rola określenia tych danych należeć miałaby do sądu, który w tym względzie ma dużo większe możliwości. Często używane przez internautów, a skierowane do hejterów sformułowanie – „nikt nie jest anonimowy w Internecie”, nareszcie nabierze dosłownego znaczenia jako odzwierciedlające rzeczywistość.
Orzecznictwo SN oraz projekt ślepego pozwu, poza ogromnymi nadziejami, budzi także spore obawy społeczeństwa. Na forach internetowych pojawiają się pierwsze opinie na ten temat. Forumowicze wskazują na to, że już teraz na rozprawy czeka się miesiącami albo i latami. Ułatwienia w ściganiu wirtualnych przestępstw z pewnością spowoduje, że takich spraw pojawi się znacznie więcej. Dla sądów będzie to oznaczać jeszcze większe oblężenie niż do tej pory.
Na uwagę zasługuje też fakt, że nigdzie nie jest dokładnie określone co należy uznać za tekst obraźliwy, a jakie słowa nie wpiszą się ten zakres. W opinii jednego sądu dana wypowiedź będzie mogła mieć wydźwięk obraźliwy, a w opinii innego już nie. Internetowi hejterzy osiągnęli mistrzostwo w swoim fachu, tworząc setki tysięcy konfiguracji obraźliwych i obrzydliwych treści. Niemożliwe jest doprecyzowanie w tym temacie konkretnych i uniwersalnych przesłanek uznania wypowiedzi za obraźliwą.
Pozostaje więc pytanie czy wkrótce nie będziemy karani za wypowiedzenie swojego zdania. Niektórzy wskazują już teraz, że taka kontrola to jakby otwarcie wejścia dla cenzury wchodzącej tylnymi drzwiami. Już teraz możemy bez problemu odnaleźć memy przedstawiające sytuację, gdy ktoś chce w sposób kąśliwy wypowiedzieć swoje zdanie w Internecie, bez urażania uczuć jakiejkolwiek innej osoby. Można to porównać do stąpania po cienkim lodzie. Dla wielu mem to mem, a jego naturą jest żartobliwe i cięte pokazanie otaczającej nas rzeczywistości.
Przy całej tej dyskusji nie można zapominać, że obecne przepisy powstają po to aby wyjść naprzeciw problemom wirtualnego świata. Ich interpretacja i sposób wykorzystania będzie zależało od nas. Jeżeli z przyszłych przepisów uczynimy skuteczną broń przeciwko wściekłym frustratom żywiących się cudzym cierpieniem – osiągniemy cel służący wszystkim. Jeżeli natomiast raz kolejny użyjemy ich jako narzędzie budowania własnego bezkrytycyzmu, opartego na braku dystansu i poczucia humoru – doprowadzimy do paraliżu sądownictwa i szybszej niż nam się wydaje deregulacji.
Jeżeli spotkałeś się z hejtem w Internecie, masz pytania jakie przysługują Ci prawa, wypełnij formularz kontaktowy lub umów się na konsultację.
Autorem tekstu jest Pani Monika Dziadura, studentka prawa odbywająca praktyki w Kancelarii Adwokackiej Urban.