Najwięcej nieporozumień i błędnej interpretacji przepisów ma miejsce w gabinetach lekarskich, przychodniach i szpitalach, a wiec bardzo bliskiej nam przestrzeni prawa. Postanowiliśmy obalić kilka RODO-mitów, zanim na dobre przeistoczą się w prawdziwy horror.
Oczywiście pospisywanie dobrze skonstruowanych zgód, jest czynnością prostą i zabezpieczającą lekarzy przed ewentualnymi problemami. Dochodzą nas jednak słuchy, że w niektórych placówkach pacjent na każdym kroku atakowany jest dziesiątkami formularzy i kwitów, a powiedzenie na głos przez pacjenta swojego imienia i nazwiska budzi trwogę pań odpowiedzialnych za rejestrację. Po pierwsze pamiętajmy, że większość pacjentów znajdując się w szpitalu lub przychodni, podlega umowie o świadczeniu usług medycznych, która może zastąpić w wielu przypadkach zgodę na przetwarzanie jego danych osobowych. Lekarz ma obowiązek prowadzenia naszej dokumentacji medycznej, a w związku z tym oczywiste jest, że przetwarzane przez nas dane będą przez niego przechowywane. Wyrażając zgodę na konkretny zabieg medyczny, musimy liczyć się z tym, że informacje o naszym stanie zdrowia, będą częścią naszej karty niezależnie od tego czy nasza zgoda została wyrażona w sposób odrębny i dotyczący konkretnych działań i zakresu.
Pacjent chcąc być zarejestrowany musi podać swoje imię i nazwisko, a jako palcówka medyczna nie jesteśmy zobowiązani do wprowadzenia dźwiękoszczelnych kabin lub pojedynczego przyjmowania pacjentów w odrębnych pomieszczeniach. Wystarczy zdrowy rozsądek i takie ustawianie kolejki, by pacjenci stali od siebie w chociaż niewielkich odstępach i nie czuli, że ktoś zagląda im przez ramię. Takie rozwiązanie uzasadnia nie tylko RODO, ale również zasady epidemiologiczne obowiązujące w placówkach medycznych.
W obawie przed udostępnianiem danych osobowych w wielu placówkach zaprzestano podpisywania min. kroplówek przeznaczonych dla pacjentów, a czasami nawet kart chorych wiszących przy łóżkach. Jest to oczywista przesada. Piecza nad życiem i zdrowiem pacjenta jest dobrem daleko ważniejszym niż ochrona jego danych osobowych, na które przetwarzanie pacjent i tak wyraża zgodę w związku z poddaniem się leczeniu lub wiążącą umową o świadczenie usług medycznych. W sytuacji gdy brak opisu kroplówki lub karty łóżkowej naraża pacjenta na niebezpieczeństwo związana ze złym podaniem lekarstwa lub dobraniem terapii, diety czy błędnej interpretacji badań, jest okolicznością uzasadniającą przetwarzanie danych osobowych w sposób ograniczający ryzyko błędu medycznego.
Podobnie sytuacja ma się z opaskami, które zaraz po urodzeniu otrzymują niemowlęta. Wiele placówek rezygnuje z tych czynności, które stwarza ryzyko pomylenia dzieci. Wiele osób może uznać, że obawa pomylenia dzieci jest absurdalna, a każda matka rozpozna własne dziecko. Niestety rzeczywistość często wygląda inaczej, a zadaniem personelu medycznego i prawników interpretujących prawo jest zabezpieczenie dobra pacjentów w sposób, by maksymalnie eliminować możliwe błędy i nieporozumienia.
Największą zmianą po wejściu RODO jest dostrzegalnie większa świadomość społeczna odnośnie prawa ochrony danych osobowych. Nawet przy błędnych wnioskach, pacjenci są świadomi, że ich dane są obecnie skarbem większym niż złoto gromadzone przez lata w Fort Knox. Stoimy na stanowisku, że najprostszym rozwiązaniem dla większych placówek jest inwestowanie w systemy pobierania numerów kolejki. Po pierwsze zwiększa to kulturę czekania i ogranicza konflikty wśród pacjentów. Inaczej jednak sytuacja niewielkich przychodniach rodzinnych, w których lekarze od lat znają swoich pacjentów, a ich numerowanie powoduje (szczególnie wśród starszych osób) poczucie odczłowieczenia.
Uważamy, że poproszenie Pana Tadeusza lub Pani Ireny, bez podania ich nazwiska, nie stanowi naruszenia RODO, a jest wyrazem kultury i dobrych obyczajów. Jeżeli jednak, za wszelką cenę nie chcemy wywoływać pacjentów imiennie, prośmy do gabinetu pacjentów zgodnie z godziną rejestracji ich wizyty. Możemy też oczywiście używać sprawdzonego zwrotu „następny proszę” chociaż doszły nas słuchy, że przy takim systemie kolejkowania powstają nowi funkcjonariusze społeczni w osobie strażników kolejki. Mamy też informację o co najmniej jednym wypadku, gdy po frazie „następny proszę” zza drzwi gabinetu rozbrzmiała nieśmiertelna fraza „Pan tu nie stał!” kontynuowana falą wyzwisk i dobrze wymierzonym prawym prostym. Dalsze losy bohaterów historii nie zostały ujawnione.
Niestety wielu pacjentów traktuje lekarzy z ogromną podejrzliwością. W związku z tym wielu uważa za bezpieczne zachować w tajemnicy swoje dane osobowe przed lekarzem, a podane mu informacje o sobie samym zachować dla siebie. Wszystko oczywiście w ramach RODO. Czy pacjenci Ci mają prawo do zachowania w tajemnicy swojej tożsamości? Oczywiście. Czy lekarz powinien przyjąć pacjenta, który odmawia podania swoich danych osobowych? Absolutnie nie, jeżeli tylko jego życiu nie zagraża aktualnie poważne niebezpieczeństwo.
Photo by Maarten van den Heuvel on Unsplash